sobota, 20 listopada 2010

[Insert title here]

Co Wam powiem, to Wam powiem, ale dobry chleb jest dobry. Zwłaszcza taki z chrupiącą skórką, gorący, prosto z własnego piekarnika. Mrrrrr... Trzeba będzie ten eksperyment powtarzać częściej, w sumie nawet nie wychodzi drogo - jeśli nie liczyć kosztów własnych w postaci zakwasów (sic!). Memłanie łyżką przez pół godziny w bardzo gęstym cieście bolało, ale nic to! Zresztą czego się nie robi, jak się ma Mnóstwo Roboty i Na Nic Nie Ma Czasu?... Oczywiście absolutnie wszystko się robi, tylko nie to, co trzeba.

No tak, podobno miałam się uczyć... I nadal się nie uczę, a w zamian za to siedzę uziemiona w domu rodziców, bo wszyscy na działce, a ktoś musi dać Babci jeść. Coś czuję, że programowanie obiektowe za tydzień zeżre mnie w całości i wypluje kosteczki, jeśli natychmiast nie zacznę. Nawet jeśli można mieć materiały, to będzie ciężko, jeśli sobie tych materiałów nie przygotuję - na przykład nie odrobię tych zaległych... 30? zadań z pracy domowej. Boli, zwłaszcza że kompletnie nie mogę się zmobilizować. Przykro mi, nie kochamy się z programowaniem jakoś specjalnie, wspólnego języka wciąż brak (chociaż i tak jest lepiej niż w poprzednim semestrze, może dlatego, że grupa normalna, a nie dla świrów). Ale jeszcze się zbiorę i wszystkie przeciążone operatory i ich zaprzyjaźnione funkcje dowiedzą się, gdzie ich miejsce! Tak, to była groźba.

Koniec marudzenia, czas na mema. Będzie oszukany, bo pytanie o "najmniej ulubioną piosenkę" jest zupełnie bez sensu. Niewątpliwie takich piosenek znalazłoby się na pęczki, na przykład calutki hip-hop mieści się spokojnie w tej kategorii. Tyle tylko, że jeśli czegoś nie lubię, to tego niejako z założenia nie słucham, nie wspominając o takim poziomie zaawansowania, jak znajomość tytułów i zespołów. Poza tym - co za przyjemność ze słuchania piosenek, które nie są fajne? Masochistom dziękujemy. W zamian za to ukradziona od Miyaka modyfikacja:

Day 02 - Your Favourite Cover.
Mam dobrze. Inni robili mema przede mną, więc miałam mnóstwo czasu, żeby sprawę przemyśleć na kilka pytań do przodu, co powinno niewątpliwie robienia mema ułatwiać. Chyba, że trafi się na jakąś ciekawostkę wynikającą z serikowej przerażającej muzycznej ignorancji i okazuje się, że ukochany cover wcale nie jest coverem. I co wtedy? Pozostaje się smętnie przyznać, że coś, co miałam za cover, jest w rzeczywistości pierwotną wersją, a to, co uważałam za oryginał, powstało chwilkę później i zdobyło dziką popularność. Nie zmienia to faktu, że dla mnie "Because the Night" Bruce'a Springsteena > Patti Smith. Jest bardziej surowe, ale ma więcej powera i zawiera cudowną gitarową solówkę w środku. W sumie jedną z moich ulubionych, chociażby dla niej warto tej wersji posłuchać.

A wracając po prawdziwych coverów, postanowiłam podzielić się dwoma.

Cover numer jeden:
Nightwish - Over Hills And Far Away
Dlaczego? Bo tak. A konkretnie: to jedna z tych piosenek, które jako popisowa muzyczna ignorantka poznałam i pokochałam jako cover, a dopiero nieco później odkryłam, że w ogóle istnieje jakiś oryginał. Oryginał swoją drogą zupełnie nienajgorszy, a jego podstawową wadą jest to, że objawił mi się później niż Nightwishowa wersja, był inny i to już nie było to. Nie mam pojęcia, jak odebrałabym tę wersję, gdybym wcześniej była zaprzyjaźniona z piosenką Gary'ego Moora - jest spora szansa, że uznałabym, że oryginał rządzi, bo ma wszystko, co trzeba jak najbardziej na swoim miejscu. Wersja Nightwisha też ma, po prostu dobra piosenka i już.

Cover numer dwa:
Katarzyna Groniec - Millhaven (linka brak, jak komuś zależy, to sobie odgrzebie)
Ta piosenka, w oryginale wykonywana przez Nicka Cave'a, wersji ma chyba setki. Oryginał to sympatyczna ballada w stylu country, dosyć lekka opowieść o młodziutkiej psychopatycznej morderczyni. Istnieją aż dwa polskie tłumaczenia tekstu - wierne oryginałowi (które gdzieś mi wsiąkło) oraz znacznie bardziej poetyckie i psychodeliczne, wykonywane przez cały szereg pań. Podoba mi się bardzo interpretacja Joanny Liszowskiej, jej Loretta to przerażająca, pewna siebie psychopatka, problem w tym, że z żadnej strony nie brzmi na te 15 lat, które pojawiają się w tekscie. Groniec natomiast stworzyła opowieść, od której naprawdę przechodzą po plecach ciarki. Gdy śpiewa, że "skromna jestem i nieśmiała, pobożnie mama mnie chowała" naprawdę daje się w to uwierzyć i tym większy efekt wywiera całość: opowieść o dziewczynce, która uzurpowała sobie władzę nad śmiercią. Absolutnie genialne i tak niesamowicie różne od oryginału, że na pierwszy rzut oka brzmi jak całkowicie inna piosenka. Creepy...

Tyle coverów, idę Babci obiad odgrzewać. A wieczorem sesja! Co to za pomysł, żeby Mistrzowi Gry net zabierać, trzy tygodnie bez Exalted i się stęskniłam... Nie podejrzewałam, że system do grania "przepakami" tak mi się spodoba, tego w ogóle nie było w planach! W ogóle grania w Exalted nie było w planach, po prostu wykazałam się ujemną asertywnością i pozwoliłam panom "O, to znaczy, że grasz z nami!" zrobić sobie postać. Całe szczęście, bo potrzebowałam dobrej odskoczni, a już od dawna żadna sesja RPG nie zaangażowała mnie w takim stopniu. Może dlatego, że MG jest liberalny i trochę daje sobie włazić na głowę, drużyna jest różnorodna i bardzo "żywa", a ja mogę sobie pograć moim ulubionym typem postaci, czyli kompletną Mary Sue (no przykro mi, taka prawda, powinnam się wstydzić >.>). Nie mam pojęcia, jak mi się to udało, że Gwiazdeczka wstrzeliła się w dokładnie tę niszę, w którą nią celowałam (słodka maskotka drużyny z dawką angstu wylewającą się z historii postaci, bo przekracza wszelkie normy BHP i się nie mieści), ale gra mi się nią naprawdę świetnie.

Kierunek - kuchnia.

3 komentarze:

  1. Proszę :P Trzeba tę piosenkę propagować! Liszowska niby ładnie zaśpiewała, ale ten lekki, łatwy i przyjemny klimacik to Nie To, nyo i ja też nie dałabym jej tych piętnastu lat XD
    To istnieje też wierniejszy przekład? I też taki kobylasty jak oryginał? Chciałabym to zobaczyć...

    I dlaczego Exalted tak Cię zaskoczył, przecież jak światy światami, przepaki zawsze panoszyły się na forum ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O patrz, a ja miałam jakąś mglistą świadomość, że Over the hills... to cover, ale przyznam się bez bicia, że nie słyszałam wcześniej oryginału. I podobnie jak Ty, zastanawiam się, co by było, jakbym słyszała wpierw oryginał. Bo o ile teraz mi się podoba, to jednak Nightwishowa wersja jest taka... Bardziej!

    A granie Merysułami jest niestety wyjątkowo pryzjemne, potrafię to zrozumieć ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Marysuła to jedno, zangstowana nieumarła merysuła z mocami śmierci i zniszczenia, za to z gatunku "słodka dziewczynka" to drugie :P I jeszcze drużyna ją lubi >.>

    Ja jestem szalenie ciekawa, ile jeszcze piosenek, które znam, jest coverami, a ja nic o tym nie wiem...

    OdpowiedzUsuń